piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 3.

Witam w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że się spodoba. ♥
Zapraszam do czytania, komentowania i obserwowania. :)
Pojawia się odpowiedź na pytanie, co ukrywa Hermiona.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
LUBISZ = OBSERWUJESZ.
~Inka 
*soundtrack* 
*soundtrack* 
*soundtrack*
*soundtrack* 
*soundtrack* 
*soundtrack* 
*soundtrack* 
*soundtrack*
Nachyliłem się nad nią i... poczułem silny ból w policzku. Wytrzeźwiałem w jednej chwili. Granger patrzyła na mnie z tą złością w oczach, którą widziałem u niej już wiele razy.
- Co tobie odbija, Malfoy?! Jesteś nienormalny! - krzyknęła, wychodząc z dormitorium i trzaskając drzwiami.
Na Merlina, jak ja jej nienawidziłem.
***
[JA]
Hermiona nadal czuła tę gorycz, na końcu języka, która sprawiła, że jej dzień całkowicie się popsuł. Było już po północy, jednak ona nadal nie mogła spać. A tak miała nadzieję, że ten dupek wreszcie się zmienił...
W jej pamięci pojawiło się zdarzenie sprzed kilku tygodni, o którym tak bardzo chciała zapomnieć...
''Szłam tym samym korytarzem, jak kiedyś, pod tą samą peleryną niewidką, z Ronem i Harrym. Tym razem jednak byłam sama. Nie mogłam zasnąć, często mi się to ostatnio zdarzało. Przyszłam jednak, jak zawsze, w dobrze znane mi miejsce. Ostatnimi czasy często tam przesiadywałam. Popchnęłam drzwi, a moim oczom ukazał się okrągły pokój, a w nim zwierciadło Ein Eingarp. Zrzuciłam kaptur, zamknęłam oczy i podeszłam do lustra. Dotknęłam szklanej powierzchni, jakby miała mnie podtrzymać. Bałam się otworzyć oczy i spojrzeć w prawdę o moim życiu. Czemu? Nie wiedziałam. Kiedyś widziałam w zwierciadle siebie, Rona i gromadkę rudych dzieci. Jednak po wojnie widok ten się zmienił. Widziałam tam siebie, w objęciach... czyich? Nie Ronalda, choć bałam się do tego przyznać. Jeszcze parę tygodni wcześniej tajemnicze dłonie należały do Harry'ego. Jednak jemu już nie można było ufać. A ja wiedziałam, kogo tym razem ujrzę. Widok, który powtarzał się od jakiegoś czasu.  Bałam się otworzyć oczy, bałam się swoich marzeń, gdyż gdyby nie lustro, nie umiałabym uświadomić sobie, że właśnie tego pragnę. Powoli otworzyłam oczy... i patrzyłam prosto w stalowe tęczówki Księcia Slytherinu, który wpatrywał się we mnie z... czułością? Jego ręka dotykała szklanej powierzchni, dokładnie w tym samym miejscu, gdzie znajdywała się moja... nasze nosy mogłyby się dotknąć, a usta złączyć w pocałunku, gdyby był to prawdziwy Malfoy... dzieliło nas zaledwie kilka milimetrów... 
Czemu? Czemu musiałam widzieć właśnie jego? Wytrzymałam tylko kilka sekund. Znów zamknęłam oczy, oparłam głowę o zwierciadło. Dwie łzy poleciały po szkle. Ostatkiem sił otworzyłam oczy, jednak zaraz tego pożałowałam. Malfoy... Draco wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem w błękitnych oczach, a jego usta, piękne, kształtne usta, ułożyły się w kształt podkówki. Wyglądał tak słodko i niewinnie...'' 
Ah, dlaczego nie umiała sobie uświadomić, że ten arogant nigdy taki nie będzie? Nawet gdyby chciał się zmienić, od dziecka wpajane miał egoistyczne zachowanie. On nie jest w stanie kochać.
Brązowowłosa podciągnęła kołdrę pod głowę, gdyż dreszcze przechodzące przez jej ciało sprawiły, że zatrzęsła się. Najchętniej odeszłaby od Rona... ale nie mogła. Nie darowałby jej tego. Nigdy.
Odchyliła ramiączko jedwabnej koszuli, krzywiąc się na widok posiniałej skóry.
Tak. Od czasu bitwy, Ron zaczął stosować kary cielesne. Kiedyś nawet ją zgwałcił, choć brzmiało to głupio, w końcu byli parą. A jednak.
Potem przepraszał, przynosił kwiaty, opatrywał rany... ale Hermiona nie chciała jego troski. On nie umiał się kontrolować. Nigdy...
Ta wojna tak zmieniła ich wszystkich...
Nawet ona... ona sama stała się przyciszona i wiele więcej czasu spędzała samotnie.
***
- Przepraszam.
- Co?
- Chciałem cię przeprosić, Granger. Za moje wczorajsze zachowanie. Ja... ta ognista była naprawdę mocna.
- Czekaj... powtórz to.
- Ta ognista..
- Nie. To wcześniejsze.
- N-no... Przepraszam.
- Nie wierzę, że to od ciebie słyszę, Malfoy. Naprawdę.
- No cóż...
- No dobra, przeprosiny przyjęte. Mógłbyś mi podać korzeń bulwy? Przypominam, że mieliśmy robić eliksir.
- Jasne, masz.
- Dzięki. No ale... Malfoy, cholera. To się najpierw kroi!
- Sorry, szlamciu. To się nie powtórzy.
- Malfoy!
- No przepraszam, przepraszam.... A tak co do balu... zgadzasz się na zieloną suknię, tak?
- Nie. Ma być czerwona.
- Zielona.
- Czerwona!
- Zielona!
- Smoku!
- Zielona.
- No cholera.
- Czyli się zgadzasz.
- No niech ci będzie. Ale ja wybieram krój.
- Jasne, jasne. Jutro wyprawa do Hogsmeade. Jest tam jakiś sklep z ciuchami. Coś Ci wybierzemy.
- O tak, o tym właśnie marzyłam. O pokazywaniu się z tobą publicznie.
- Ja też nie jestem zachwycony, uwierz.
- A powinie....
- CISZA! Malfoy, Granger, nie gadać mi na lekcji!
***
[ DRACO ]
Widzę jak łasic idzie w moją stronę. Popycha mnie, ale tylko się śmieję. Widzę, jak ta szlama, Granger próbuje załagodzić sytuację, ale nie wychodzi jej. Weasley strąca ją z nóg jednym dotknięciem. Pomagam jej wstać, bądź co bądź to nadal kobieta. Rudy wpatruje się we mnie wściekły.
- Szukasz guza? - pytam, powstrzymując się, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Masz ją zostawić w spokoju! - wrzeszczy.
- Uważaj, jeśli nie chcesz, żebym ci zrobił krzywdę - mówię, jednak tym razem poważnie.
- Ona jest moja. Rozumiesz?!
- Pff. Nawet mi na niej nie zależy - odpowiadam, zgodnie z prawdą.
- No mam nadzieję.
- Na co dzień nie zadaję się za szlamami, nie martw się - dodaję i prychając odchodzę w stronę lochów.
***
[JA]
- Hej, Miona - do dormitorium Hermiony wparował Harry, nie pukając. - słuchaj, mam prośbę. Mogłabyś napisać mi to wypracowanie z transmutacji? Kompletnie nie mam do tego głowy.
- Jasne. - kiwnęła głową zrezygnowana.
- Dzięki, Hermi. Wiesz... dawno nie rozmawialiśmy.
- Taa. Tak jakoś wyszło.
- Co z Ronem? - po raz pierwszy od kilku miesięcy, Hermiona zobaczyła w oczach Harry'ego co na kształt współczucia.
- Ja... to znaczy...
- Hermiona. - Harry przysiadł na łóżku, obok dziewczyny. Dotknął jej policzka, ocierając samotną łzę, która po nim spłynęła - to co się stało po bitwie... nie chciałem tego, rozumiesz? Nie potrafiłem nad tym zapanować, ale Ron... on... on chyba zmienił się najbardziej z nas wszystkich. Dla mnie to też było trudne. A co do Ginny... ja wiem, że ona u ciebie była. Ale prawda jest taka, że ja już jej chyba... nie kocham. Ale sam... sam przed sobą nie umiem się do tego przyznać, a potem, zatapiając smutki w ognistej, a potem... potem samo wychodzi... i budzę się rano w łóżku.... jakiejś obcej dziewczyny. Ja... tak strasznie tego żałuję...
- Powiedz jej to...
- Ale to złamie jej serce. Słuchaj, Hermiona. Ona ma problemy z psychiką. Raz przyłapałem ją na próbie samobójczej. Kazała mi ci nie mówić, ale inaczej chyba nie zdołam ci tego wytłumaczyć...
- Pró.. próbie samobójczej...?
- Tak. Mi też trudno w to uwierzyć. Czasem myślę, że kiedy żył Voldemort mieliśmy mniej problemów. Ja... po prostu... ciarki mnie przechodzą, jak myślę o Ginny... o Ronie... przed wojną wszystko było łatwiejsze. Potrafiliśmy cieszyć się chwilą, docenialiśmy to, co mamy. A teraz...
- Wiesz, że myślę tak samo? - Brązowowłosa uśmiechnęła się do Wybrańca blado. Po raz pierwszy od Bitwy O Hogwart poczuła, że coś naprawdę ich łączy... udało się jej zrozumieć jego zachowanie... wtuliła się w ciepły tors chłopaka, który objął ją ramionami. Nie musiała więcej nic mówić. Czuła, że wiedział, co przeżywa. Odgarnął włosy z jej szyi, oglądając ślad po zaklęciu Sectumsempra, blizny po cięciu nożem, siniaki po uderzeniach... czuł, jak jego koszula przesiąka jej łzami, jednak tylko głaskał ją po głowie, nic nie mówiąc. Przez chwilę oboje zamienili się miejscami, przeżywając nawzajem swoje historie. Hermiona czuła, jak mięśnie chłopaka napinają się pod jej ciężarem.  Nie chciała myśleć.  Zatraciła się w tej cudownej chwili, jak topielec, kurczowo chwytający się ostatniej deski ratunku. Ulżyło jej, że przynajmniej cząsteczka z ich dawnej przyjaźni pozostała, czekając na odpowiednią chwilę.
Harry natomiast powrócił myślami do starych czasów.  Gdy po raz pierwszy przekroczył próg Hogwart, nawet nie wyobrażał sobie, że to się tak potoczy.  Kiedyś uważał,  że po pokonaniu Voldemorta zamieszka wraz z Ginny w Dolinie Godryka, naprzeciw posiadłości Rona i Hermiony. Że on i jego piękna żona będą mieli trójkę dzieci - dwóch chłopców i dziewczynkę.  Że będą kochać się i wspierać,  w zdrowiu i w chorobie. Razem umrą,  śmiercią naturalną. Myślał,  że będzie lepiej. A jednak. Najgorsze było to,  że chciał być zakochany w Ginny. Ale po prostu nie potrafił.  Nie był w stanie. Kochał ją,  owszem. Jednak jak siostrę, nie jak dziewczynę. 
- Harry... dziękuję Ci. - Hermiona pociągnęła nosem i oparła łzy wierzchem dłoni. 
- Nie ma za co. Chyba oboje potrzebowaliśmy takiej rozmowy. - mruknął do dziewczyny Wybraniec, uśmiechając się blado.
***
Dwa tygodnie później nadszedł dzień balu. Hermiona, Ginevra i Luna siedziały w dormitorium tej pierwszej i stroiły się zawzięcie.  Były już prawie gotowe, brakowało zaledwie paru detali.
Dziewczęta żartowały i śmiały się głośno, jednakże Hermiona w głębi serca była zestresowana jak nigdy dotąd. Malfoy. Akurat dla niej. Za jakie grzechy? Owszem, ostatnio ich drogi się skrzyżowały i w ogóle... ale to nie oznaczało od razu, że go lubiła. Choć w głębi duszy nadal stał jej przed oczami obraz Malfoya w lustrze Ein Eingarp.  "Nie, nie myśl o tym teraz, Miona. Będzie dobrze." - próbowała pocieszać samą siebie. 
Ubrana była w zieloną - temu egoiście udało się dopiąć swego - sukienkę bez ramiączek, ze złotymi,  wszytymi nićmi. Z przodu była krótka, jednak wydłużała się z tyłu.  Miała dość duży dekolt, troszkę za głęboki jak dla Hermiony. Włosy upięte w duży kok,  przystrojony złotym, ozdobnym grzebieniem i buty ze skóry imitującej wężową dopełniały jej wizerunek. Makijaż w kolorze głębokiej zieleni i usta pokryte krwistą szminką sprawiały, że dziewczyna wydawała się być co najmniej o rok starsza.
Gdy rozległo się pukanie do drzwi dormitorium, wszystkie dziewczęta popatrzyły na siebie podekscytowane. Dochodziła właśnie dwudziesta, co oznaczało, że bal miał rozpocząć się lada chwila. Tak jak podejrzewały - w drzwiach stali Seamus, Malfoy i Neville.
Luna, ubrana w fioletową suknię do ziemi, z rozcięciem sięgającym do uda, z włosami, które spływały delikatnie po jej odsłoniętych plecach i purpurowym makijażem wyglądała nieziemsko, toteż Neville z radością ucałował jej dłoń i poprowadził w stronę sali balowej. Także Seamus, zachwycony czerwoną kreacją swej partnerki, która świetnie pasowała do jej splecionych w długi warkocz włosów, nie wahał się ani chwili i już schodząc z nią po schodach, podrygiwał w tanecznych podskokach.
Miona z nieśmiałością zerkała na Smoka. Ten wyglądał... nie przeszłoby jej to przez gardło... wyglądał nieziemsko. Spoglądał na nią z miną poważną, zresztą jak zwykle. Jednak jego spojrzenie... jego spojrzenie było tak przenikliwe, że brązowowłosa uznała, iż jakieś, choć wątłe uczucie tli się w zlodowaciałym sercu Księcia Slytherinu.
- Idziesz? - rzucił chłopak, jakby od niechcenia.
- Tak... jasne. - Gryfonka wstała i podeszła do chłopaka. Wbrew jej woli przypomniał jej się obraz ze zwierciadła Ein Eingarp. Poczuła się jak wtedy. Stała tak blisko niego... jeszcze milimetr, gdyby tylko Dracon się do niej zbliżył... ich usta złączyłyby się i... Jednak to nie było odbicie w lustrze. To był prawdziwy Malfoy, który nigdy by się tak nie zachował. Odsunął się szybko.
- Choć, szlamo. - powiedział tonem, którego dawno u niego nie słyszała i chwycił ją za łokieć, brutalnie. - nie chcemy się przecież spóźnić.
Gdy weszli do Wielkiej Sali, prawie wszystkie spojrzenia zwróciły się na nich.
- Hej, mała. - podszedł do nich Blaise i mrugnął zalotnie do Hermiony.
- Idź sobie, Zabini. - warknął Malfoy, patrząc wrogo na przyjaciela.
- Co cię ugryzło?
- Nic - odpowiedział blond Ślizgon, unikając wzroku brązowowłosej. - chodźmy się czegoś napić, skoro i tak sobie nie idziesz.
- Jasne... Astoria!
- Czego chcesz, kotku? - dziewczyna, w niebieskiej sukni z koronką wyglądała naprawdę olśniewająco.
- Astoria? To z nią tu przyszedłeś? - Dracon spojrzał na przyjaciela ze zdumieniem.
- N-no... Nie mówiłem ci?
- Jakoś zapomniałeś dodać. - Książe Slytherinu wyglądał na naprawdę wkurzonego.
- Oj, kochanie. - Astoria postanowiła uspokoić chłopaka - nie róbmy sobie wyrzutów. W końcu ty przyszedłeś tu z tą... - zmierzyła Hermionę krytycznym spojrzeniem - szlamą.
- Taa. - mruknął chłopak.
- Szlamą? - Hermiona wzburzyła się - popatrz na siebie, wyglądasz jak pierwsza lepsza prostytutka.
- Co?! Dracuś! Nie pozwalaj mnie tak obrażać!
- Jasne - jęknął chłopak i pociągnął Hermionę za kolumnę.
- Jeśli myślisz, że... - zaczęła mówić dziewczyna.
- Cicho, Granger. Chociaż raz w świecie się zamknij! Dlaczego musisz wszystkich obrażać, co?!
- O czym ty mówisz?! Przecież...
- Granger! Posłuchaj mnie!
- Nie, Malfoy. Chociaż raz w życiu to ty mnie posłuchaj. Nie mam zamiaru być tu piątym kołem u wozu. Ale nie odpowiada mi, kiedy ktoś nazywa mnie szlamą! Tym bardziej taka idiotka jak ona. Nic nie mów - wiem, że też tak o niej myślisz. Ale ciebie się nie da zrozumieć! Najpierw, przez prawie sześć lat zachowujesz się, jakbym była nikim. Potem, nagle - postanawiasz zawiesić broń i być dla mnie miłym! A dzisiaj znowu traktujesz mnie jak powietrze! Ogarnij się wreszcie! Inni też mają uczucia, wiesz?! Nie wierzę już w te twoje pożal się Merlinie, bajeczki o zmianie. Przecież ty się nigdy nie zmienisz. Zawsze będziesz już lalką swojego ojca, egoistycznym dupkiem. Nawet nie wiesz, od jak dawna chciałam ci to wygarnąć. Wiesz co? Idę stąd, jeśli moja obecność przy twojej dziewczynie to taki problem. Ale chcę ci tylko powiedzieć, że jesteś pozerem. Wrednym, nie myślącym o innych, obrzydliwym pozerem, który zawsze miał wszystko, a tak naprawdę nie miał nic. Dla ciebie już nie ma ratunku. - to mówiąc, Hermiona odwróciła się napięcie i wybiegła z sali.

***
*soundtrack*
''...aż, dnia pewnego na komodzie, 
Prześliczny książę nagle stanął. 
Kapelusz miał w zastygłej dłoni, 
I piękny uśmiech z porcelany... 
A w niej zabiło małe serce, 
Co nie jest taką prostą sprawą... 
I śniła, że dla niego tańczy, 
A on ukradkiem bije brawo... 
Laleczka... z saskiej porcelany, 
Twarz miała bladą jak pergamin, 
Nie miała taty ani mamy... 
I nie tęskniła - ani, ani. 
Jej siostrą była dumna waza, 
A bratem zabytkowy lichtarz, 
Laleczka z saskiej porcelany, 
Maleńka, śliczna - pozytywka. 
Lecz jakże kruche bywa szczęście, 
W nietrwałym świecie, z porcelany...
Złośliwy wiatr zatrzasnął okno... 
I Książę rozbił się na amen. 
I znowu stoi obok lustra, 
Na toaletce całkiem sama, 
I tylko jedna, mała kropla, 
Spłynęła w dół, po porcelanie...''
Hermiona, połykając łzy, nuciła szeptem kołysankę, którą kiedyś śpiewała jej mama. Mugolska piosenka, ot co. Jednak mała czarodziejka zawsze marzyła, by być jak ''maleńka, śliczna pozytywka''. Jednak dziś... wreszcie rozumiała tę piosenkę... rozumiała, jak to jest być kruchym... bez mamy, ani taty...
''Mugole jednak potrafią być mądrzy'' - dziewczyna szepnęła sama do siebie, ledwo łapiąc oddech.
- Hermiona...? - brązowowłosa usłyszała głos Ginny, która najwyraźniej stała za drzwiami jej dormitorium.
- Zostaw mnie.
- Wszyscy na ciebie czekamy! Nie pozwól zepsuć sobie balu przez jednego Ślizgońskiego gówniarza.
- Po-prostu-mnie-zostaw!
- Dobrze, dobrze...
Hermiona jeszcze chwilę siedziała w ciemności, dopóki nie upewniła się, że Ginny wróciła na bal. Bądź co bądź, Wiewióra miała rację. Czas było poprawić makijaż i wrócić na imprezę. Była przecież Hermioną Granger - a Granger'owie nie poddają się łatwo.

***

Po powrocie na salę postanowiła odszukać Malfoy'a. Kto wie, może wziął sobie jej słowa do serca.
- Blaise, gdzie Draco? - spytała Diabła, który podrapał się po szyi z zakłopotaniem...
- Wiesz... on... on jest...
- Jest w składziku na miotły. - uśmiechnęła się Daphne Greengrass, starsza siostra Astorii. - nie ma za co, szlamciu.
''W składziku na miotły? Ale... ale po co?'' Hermiona dotarła do właściwych drzwi i nacisnęła klamkę.
Potem zobaczyła coś, co przyprawiło ją o ból serca.
Astoria Greengrass całująca Draco. Jej ręka, wsunięta pod koszulę, głaskała jego plecy, a noga owinięta była mocno na jego biodrze. Widać było, że wkładali w to całą swoją energię...
Jeszcze sekunda, a Hermiona widziała, jak prawa ręka Malfoya zaczyna odpinać sukienkę Astorii...
Dziewczyna nie wytrzymała. Łzy poleciały jej ciurkiem po policzkach.
Smok akurat w tej chwili, magicznie postanowił się odwrócić. Ostatnim, co zobaczył, były drżące usta Hermiony, jej zbolałe oczy i ona sama, wybiegająca z Wielkiej Sali, by na nowo utopić się w niezrozumiałych dla niej samej uczuciach.

___________________________________
Mam nadzieję, że się podobało. Pisałam to pod wpływem dziwnej energii, wybaczcie też, jeśli coś było niezrozumiałe i niestylistyczne, ale słowa same wychodzą spod moich palców, a ja nawet nie nadążam, by je zrozumieć. Przepraszam też za fragment piosenki, jednak taki miałam pomysł i nie mogłam się powstrzymać by jej nie wstawić, a jak przed chwilą pisałam - nie kontroluję co piszę.
Oczywiście dziękuję tym, którzy przeczytali moje wypociny i jak zwykle mam do nich OGROMNĄ prośbę - skomentujcie. Naprawdę mi na tym zależy. <3
Następny rozdział może około 31 - ale nie wiem na pewno. Oficjalna data może pojawić się w najbliższych dniach w Proroku Codziennym (Prorok jest zamieszczony gdzieś na moim blogu.)
I oczywiście:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ,
LUBISZ = OBSERWUJESZ. ♥ 

18 komentarzy:

  1. Jeju genialne! Ron stał się strasznym draniem... Za to Draco... Uwielbiam go! Nawet jak jest taki wredny XD Już nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <3
      To niesamowicie motywujące <3
      ~I ♥

      Usuń
  2. Przepraszam, że tak krótko, ale nie mam siły.
    Rozdział fantastyczny ! :) Ron jako debil. Lovciam to.:D
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu. :)
      Bardzo dziękuję. <3 :D
      ~I. ♥

      Usuń
  3. Śliczne, ale niech Hermi już zerwie z Ronem :( a Draco niech się w końcu opamięta !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo. Uważam, że naprawdę masz talent.
    Rozwijaj go. Naprawdę rzadko komentuje rozdziały ale tutaj niemogę ''przejść obojętnie"
    obok twojego bloga. Niecierpliwie czekam na następną notkę. Życzę dużo weny i serdecznie pozdrawiam Zazia.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział! Bardzo podoba mi się, że Hermiona pierwsza odkrywa uczucia, i mam nadzieję, że w takim kanonie to już pozostanie :)
    czekam na kolejny
    M

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Historia jest naprawdę wciągająca. Kiedy kolejny???

    OdpowiedzUsuń
  7. Czy szukasz może bety? Chętnie bym ci pomogła. Jeżeli jesteś zainteresowana pisz : laura675@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się składa, że bety nie szukam - chyba całkiem nieźle radzę sobie z błędami. :)

      Usuń
  8. Już nie mogę się doczekać 4 rozdziału! Kiedy będzie???

    OdpowiedzUsuń
  9. no właśnie, kochana- kiedy!?
    Malfoy jest irytujący, nie dziwię się, że Hermiona się wkurzyła.
    Ale widać, że się uwielbiają :)
    Brawo!

    Czekam na nowy rozdział!
    i zaprasza na www.well-you-are-quite-nice-you-know.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dzisiaj. XD Wiem, dopiero teraz. Przepraszam. ;-;

      Już wskakuję na Twojego bloga. :D

      Usuń
  10. Jejciu , jakie faaajne <3 To jest takie.....no takie....no nie potrafie opisać no, wracaj szybko i dodaj nowy rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. No i jak Hermiona może się dziwić? ;o Draco jest znanym kobieciarzem :D Al. co prawda mogło ją to zaboleć. Słabo rozumiem zachowanie Malfoya, ale faceciiiii kto ich wgl rozumie? :P
    Oh, bal i uroczy Diabeł. i Harry się pojawił, kolejny Casanova xD piękny moment między nim, a Mioną.
    Całość wspaniała, ale .. gdzie opisy!
    Sciskam,
    L.L.♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Łooo... świetne :p !
    Nie zmieniłaś charakterów bohaterów i świetnie wszystko dopasowujesz... lecę dalej ! :D

    OdpowiedzUsuń