piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 4.

*soundtrack*
*soundtrack*
*soundtrack*
*soundtrack* 


Hermiona obudziła się rano z potwornym bólem głowy. Wstała z łóżka i ledwo stawiając kroki, podeszła do lustra. Zerkając na cienie pod oczami, jeszcze czerwone oczy  i zsiniałe usta, pomyślała, że nie może w tym stanie wyjść z dormitorium - a na pewno pokazać się Malfoy'owi. Wiedziała, że widział jej łzy. Wstydziła się przyznać, jednak naprawdę lubiła Dracona. Nie kochała - co to to nie, ale lubiła. Ale kiedy widziała, że marnuje się na tą... dziwkę z toną tapety na twarzy, było  jej go żal. Tym bardziej, że traktowała go jak przyjaciela.
- Nie. Nie pokażę, że jestem słaba - nagle powiedziała na głos, jak gdyby przekonując swoje lustrzane ''ja''. - niech zobaczy, co stracił. - dziewczyna z wahaniem sięgnęła do szkatułki, która została jej jeszcze po wczorajszym wieczorze. Nałożyła podkład, zamaskowała oznaki nieprzespanej nocy i łez. Ubrała się i seksownie, choć trochę niedbale przeczesała włosy. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Sztucznie, ale jednak.
- No, Miona. Ty też jesteś sexy. - zaśmiała się, ale głos jej się załamał. Nie poddała się jednak. Wygładziła brązowe loki i otworzyła drzwi do swojego dormitorium, za którymi jak zwykle czekała na nią Ginny.
- Jak się czujesz, Miona? Przepraszam. To przeze mnie. Ale już dobrze? Pozbierałaś się? Wybaczysz mi? Proszę? Miona, serio przepraszam. Znasz Malfoya, to dupek i... Miona, co ty masz na twarzy? To makijaż? Hermi, ty nigdy nie używasz eyelinera... ja dobrze widzę, to szminka? Na Merlina!
- Jest aż tak źle? - z powątpiewaniem spytała Hermiona.
- Nie, jest wspaniale, ale... to kompletnie nie twój styl!
- Zawsze może przyjść czas na zmiany. - mrugnęła do niej Miona, tym samym zakańczając dyskusję.
Gdy weszły do Wielkiej Sali wszystkie spojrzenia skierowały się na Hermionę. Wśród wszystkich tych twarzy Hermiona wyłapała też zdezorientowane twarze Diabła i Smoka. Uśmiechnęła się do nich wyzywająco, seksownym krokiem podążając do stołu Gryffindoru. Usiadła, i jak gdyby nigdy nic nalała sobie herbaty. Pierwszy odezwał się Harry:
- Kim jesteś i co zrobiłaś z naszą Hermioną?
Hermiona roześmiała się tylko.

***

Smok leżał na łóżku, popijając ognistą, gdy Blaise wparował do dormitorium.
- Merlinie, McGonagall dała mi popalić. Musiałem wyczyścić wszystkie puchary z Quidditcha i pomóc pani Sprout z tegorocznymi Mandragorami. Ogarniasz?! Co ona sobie wyobraża!... Draco? Słuchasz mnie w ogóle?
- Taa, to super...
- Malfoy!
- Yhm...
- Właśnie przespałem się z twoim ojcem, było super.
- Taa, masz rację.
- W trójkąciku z Granger'ówną.
 - Taa... Zaraz, mówiłeś coś o Granger?
Diabeł przewrócił oczami.
- Widzę, że ty z nowu w erotycznym świecie panny Hermiony.
- Ogranij się, Zabini.
- I kto to mówi. Przed chwilą ci mówiłem o trójkącie z twoim ojcem, a ty mi przytaknąłeś.
- Że co?!
- Nieważne. A co pan Draco taki zamyślony? - powiedział niewinnie Blaise, puszczając oko.
- Myślę o Granger. - wyznał Smok. - nie w tym sensie o jakim myślisz - dodał, widząc dwuznaczny wyraz twarzy przyjaciela - po prostu zastanawia mnie ta szopka, jaką dzisiaj odegrała. Wiesz, pogardliwe spojrzenia, wyzywający wygląd...
- Może Ronuś planuje coś na tą noc. - nie mógł się powstrzymać Zabini, jednak umilkł, widząc minę Dracona.
- Ty nigdy nie potrafisz pomóc.
- No dobra, dobra... Może... może chodzi o to, że jesteś chciałeś przespać się z taką łatwą lalką jak nasza kochana i chętna Astoria, a nasza szlamcia ma swoje zasady i przez to zdarzenie uważa cię za śmiecia... Poza tym widziała cię w akcji, może po prostu wymioty nadal jej nie przeszły.
- Z tym pierwszym możesz mieć rację, ale co do drugiej teorii, chyba powinienem dać ci w pysk.
- To nie moja opinia! Po prostu Asti mówiła, że potrafisz być dość... natarczywy. Może nie bez powodu nazywamy cię ''smokiem''. - zaśmiał się chłopak.
- To teraz zastanów się czemu na ciebie mówimy ''diabeł''... - zaśmiał się Draco, a Zabiniemu zrzedła mina. - Tak czy inaczej, chyba nie mam wyboru. Idę to wyjaśnić.
- Idziesz do Granger?
- Tak, młotku. Ale jak gdyby ktoś pytał - jestem u pani Pomfrey. Chyba źle by wpłynęło na moją reputację spotkanie ze szlamą.

***

- Kto tam? - Hermiona spytała, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Gość zepsuł jej czas, który chciała poświęcić na przeczytanie całego podręcznika od OPCM.
- Draco Malfoy. - powiedział Smok, wchodząc do pokoju.
- Och, Dracon... co ty tu robisz? - zmieszała się dziewczyna.
- Przyszedłem coś z tobą wyjaśnić. I dać ci to - na stoliku postawił  lek na dolegliwości żołądkowe.
- Po co mi...
- Nic nie mów. - Draco podszedł do niej. Siedziała po turecku na łóżku, patrząc na niego tymi wielkimi oczami koloru czekolady. - Przepraszam. Wiem, że uważasz Astorię za pannę... hmmm... lekkich obyczajów. Wiem, że według ciebie powinienem wybierać lepiej i w ogóle...
- Draco, ja...
- Cii... - Dracon położył dziewczynie palec na ustach. - Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie powinienem był traktować cię tak ozięble, ale... - gdy spojrzał w jej oczy jego serce na chwilę zmiękło, jednak zaraz przypomniał sobie nauki ojca. ''Nigdy nie poddawaj się uczuciom. Miłość, przyjaźń, to rzeczy zbędne. Gdy coś poczujesz, nie lekceważ tego, tylko zakończ, zanim będzie za późno.''- ale... prawda jest taka, że ty jesteś szlamą, a ja pochodzę z cenionego rodu. Moja rodzina, znajomi... ja sam, nigdy cię nie zaakceptujemy. Dlatego nie możemy być przyjaciółmi. Dlatego cię tak traktowałem. Pochodzimy z dwóch innych światów. Nikt nie jest w stanie tego zmienić. Więc musisz się ode mnie wreszcie oddalić. Nasza znajomość nie ma żadnej przyszłości, rozumiesz? Prawda jest taka, że cię tolerowałem. Ale nigdy nie byłem w stanie cię lubić... - tu jego głos zadrżał lekko - i nigdy cię nie polubię. Nigdy nie obdarzę cię żadnym, nawet najmniejszym ciepłym uczuciem. Nasze drogi połączyły się na chwilę, ale to koniec. Byłaś moją przyjaciółką, przynajmniej tak myślałem. Ale ty nie należysz do mojego życia. Dlatego zaakceptuj to. Przestań mścić się na mnie. Na balu... uświadomiłem sobie, że nie chcę cię w swoim życiu, dlatego to mówię, szlamo.
- Malfoy...ty... - w oczach dziewczyny zalśniły wielkie łzy.
Nagle, rozległo się walenie do drzwi oraz krzyk Rona:
- Ej, Hermiona!
- O nie! - szepnęła dziewczyna i ani myśląc wepchnęła Malfoy'a do swojej szafy. - Cokolwiek by się nie stało, nie wychodź! - nakazała. Drzwi się nie domykały i Dracon mógł śledzić przebieg wydarzeń przez wąską szparę.
Chwilę później, do pokoju wszedł Ron. Był wyraźnie wściekły.
- Czy możesz mi powiedzieć, co to za przedstawienie odstawiłaś dzisiaj w Wielkiej Sali?!
- Ja...
- Co, Malfoy'a sobie podrywałaś?!
- Nie, Ron, coś ty! Malfoy to wredny dupek. - Draco, siedzący w szafie dziewczyny uśmiechnął się smutno. Granger, jak za starych dobrych czasów, nie oszczędziła chwili by mu dopiec. Widać jego słowa wzięła na poważnie.
- Jasne. Na pewno miałaś na niego chętkę. Mogłaś przynajmniej wybrać sobie kogoś z Gryffindoru.
- Dobrze wiesz, że nigdy cię nie zdradziłam! - krzyknęła brązowowłosa, jednak zaraz tego pożałowała. Rudy uderzył ją w policzek z całych sił, tak, że upadła na ziemię. Draco wzdrygnął się. Nigdy nie przyszło mu do głowy, że ten Weasley mógłby być damskim bokserem. A Granger wyglądała tak bezbronnie...
- Wiem, że kłamiesz. - wycedził Ronald, pochylając się nad dziewczyną. - Wstawaj! - szarpnął ją mocno do góry. - nigdy więcej się tak nie zachowasz, jak dzisiaj. Jesteś tylko moja. Rozumiesz?!
- Przepraszam, Ron... - wyszeptała dziewczyna, dotykając mocno zaczerwienionego policzka.
- Odpowiedz na moje pytanie! - krzyknął Rudy, popychając ją mocno. Dziewczyna upadła, rozcinając materiał bluzki, wraz z kawałkiem pleców. Parę kropel krwi pojawiło się na białej koszuli.
- R-rozumiem... - wyszeptała, łkając. Weasley podszedł do niej i przez chwilę Draco myślał, że chce ją objąć i przeprosić. Jednak on tylko zdjął jej koszulę, przy okazji rozdzierając kawałek rękawa. Smok poczuł, że się czerwieni, gdy zobaczył Mionę w samym staniku, jednak gdy Ron odsłonił jej plecy, odgarniając włosy do przodu, oczom Malfoy'a ukazała się posiniaczona skóra i liczne, niezagojone rany. Rudy wyjął różdżkę i prostym zaklęciem zasklepił nową szramę, która pojawiła się na plecach dziewczyny. Westchnęła z bólu, a on pomógł jej założyć inną bluzkę, z naszywką Gryffindoru. Potem  chwycił ją za łokieć i posadził na łóżku. Brązowowłosa usiadła, przeczuwając czego będzie chciał.
- Jesteś tylko moja... - wyszeptał chłopak, głaszcząc ją po nodze. Potem dziewczyna poczuła tylko jego pożądliwe usta na swoich i chęć wyrwania się mu, i ucieknięcia jak najdalej.
W szafie Draco skrzywił się, zarówno z obrzydzenia, jak i z wściekłości. Jego dłoń zacisnęła się mocno wokół różdżki, wystającej z tylnej kieszeni spodni. Tymczasem Ron przyparł Hermionę do ściany, która wszelkimi sposobami próbowała wyrwać się z jego mocnego uścisku. Chłopak jednak nie przestawał. Ale kiedy jego ręka powędrowała pod bluzkę Hermiony, ta nie wytrzymała. Na ogół się poddawała, wiedziała, że gdyby postawiła się Rudzielcowi, on by jej tego nie darował. Jednak w tamtej chwili, rażąca świadomość tego, że Draco obserwuje ją i Weasley'a z ukrycia, nie dawała jej spokoju. Objęła Rona w pasie, przyciągając do siebie i nagle... z całej siły ugryzła go w wargę. Ten zatoczył się, krzycząc z bólu i wściekłości.
- Szlama! - jęknął.
- I-idź stąd!
- Pożałujesz tego! Teraz muszę iść do pani Pomfrey, ale jak tylko wrócę, to pożałujesz! - krzyknął i wybiegł z pokoju trzaskając drzwiami. W tej samej chwili Draco otworzył drzwi szafy i podbiegł do brązowowłosej.
- Merlinie... Granger, nic ci nie jest? - spytał, patrząc na nią zszokowany.
- Zapomnij o tym, Malfoy. Zapomnij. - powiedziała dziewczyna i wypchnęła Księcia Slytherinu poza drzwi. Kilka godzin później, na kolacji, nie pojawiła się ani ona, ani Weasley.

***
Moment pisany przy tym *soundtrack*

''Czwartek, 12 sierpnia, 1982r. Dwuletni Draco siedzi w ciemnym, prawie nieoświetlonym salonie. Z góry dobiegają go krzyki rodziców. On jeszcze nie rozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Jego matka zbiega po marmurowych schodach i opada na kanapę. Po skroni spływa jej strużka krwi. Narcyza ukrywa twarz w dłoniach. Chłopiec siedzący na posadzce słyszy jej łkanie.''

'
'Sobota, 30 grudnia, 1984r. Dracon Malfoy siedzi na kolanach matki, która głaszcze go po blond włosach. Chłopiec przytula się do jej ramienia, jednak ona zrywa się przerażona, gdy do pokoju wkracza Lucjusz. Mężczyzna nie zwraca uwagi na syna, tylko podchodzi do żony i popycha ją na podłogę.
- Suka. Znowu byłaś u Dumbledore'a.
- Nie byłam. - kobieta odpowiada pewnie, jednak mąż wie, że kłamie. Zaciska ręce wokół szyi Narcyzy.
Chłopiec o stalowo-niebieskich oczach podbiega do rodziców. 

- Tato! Co robisz mamusi? - pyta z przestrachem w oczach. Jego dolna warga drży.''

''Wtorek, 15 marca, 1987r. Siedmioletni chłopiec siedzi skulony na kanapie, kiedy jego matka osłania się przed ojcem. Wie już, że nie może jej pomóc. Wie już, czym to grozi.
- Zrozum wreszcie, że Dumbledore nic ci nie pomoże. Jeśli będzie trzeba, zabiję go. Jeśli będzie trzeba, zabiję też ciebie! - cedzi ojciec.
- Tato, nie zabijaj mamusi! - krzyczy Draco, ze wszystkich sił próbując jeszcze raz ją obronić.
- Milcz szczeniaku, bo i ciebie zabiję.
- Nie, nie jego! Zabij mnie, ale nie ruszaj Dracona... - matka osłania syna własnym, wychudzonym ciałem.''

''Poniedziałek, 27 lipca, 1990r.
- Mamo, bardzo cię boli? - pyta 
dziesięcioletni blondyn, patrząc na matkę, która wysypuje na rękę garść tabletek przeciwbólowych.
- Nie jest źle, synku. 
- Jesteś pewna, że tej ręki nie trzeba nastawić? Jeśli źle się zrośnie... 
- Nie, kochanie. Tata kazał nikomu nie mówić. A lekarz nie uwierzy, że spadłam ze schodów.''

''Środa, 1 sierpnia, 1993r. Ponury cmentarz wypełnia cisza i paręnaście zapalonych, uniesionych różdżek. Trzynastoletni Dracon Malfoy patrzy na grób, po jego policzkach spływają strugi łez. 
- Spoczywaj w pokoju, Narcyzo Malfoy. - kapłan wymawia ostatnie słowa, po czym wszyscy się rozchodzą. Na cmentarzu zostaje tylko mały chłopiec. Klęka przy grobie, kłaniając się matce. 
- Mamo... mam nadzieję, że tam gdzie jesteś jest ci lepiej - szepcze. - ojciec nie przyszedł na pogrzeb, ale to lepiej. On się już nie może nazywać moim ojcem... - chłopiec zaczyna łkać - Mamo... ja... ja obiecuję. Obiecuję, że zemszczę się na nim. Obiecuję. Kiedyś, kiedy będę wystarczająco duży, żeby mu się postawić... pomszczę cię. Pożałuje tego co ci... co nam zrobił. Pożałuje. To najważniejsza obietnica mojego życia. Kocham Cię, mamusiu. Pewnie patrzysz teraz na mnie z góry... i tam jest ci lepiej. Głęboko w to wierzę, mamo.''

Piątek, 20 października, 1998r.
Draco siedzi na swoim łóżku. Jest środek nocy, Blaise już śpi. Blondyn opiera się ścianę, głośno wzdycha. Po tamtych zdarzeniach obiecał sobie, że nigdy więcej nie dopuści, by żadna kobieta cierpiała tak, jak jego matka. Widać los nie podzielał jego zdania. Po policzku Księcia Slytherinu spływa jedna, pojedyncza łza.



______________________________________________________________

Hej kochani. <3 Wiem, rozdziału nie było w terminie, przepraszam. Niestety miałam dużo nagłych wyjazdów, więc dopiero teraz dodaję. Napisałam ten rozdział w dwa dni i nie jestem z niego dumna - jest krótki, mam wrażenie, że potrzebuje bety, a jego niektóre zdania są nieskładne. Ale w następnych powinno być lepiej. Tym bardziej, że mam już fabułę na następne 3 - 4 rozdziały. :* :D
Ciocia Inka już zabiera się za pisanie, ale żeby napisać 4 rozdział potrzebuje motywacji. Nie zapominajcie więc o komentarzach - jeśli właśnie przeczytałeś/aś to zdanie nie daj mi czekać - kliknij na przycisk (..) komentarzy, czy jak to tam jest i napisz parę słów od serca, choćby z anonima. A jeśli MASZ konto i SPODOBAŁ Ci się ROZDZIAŁ i/lub czekasz na WIĘCEJ, kliknij ten magiczny przycisk
dołącz do tej witryny w ramce CZARODZIEJE po prawej stronie mojego bloga. Dla Ciebie to żadna trudność, a mnie cieszy i motywuje do dalszej pracy. <3
NN powinien pojawić się około między 1 a 7 września. 
Kocham Was <3 :D Do następnego :p

PS. Wiem. Wiem, że w książce Narcyza nie umarła. Jednak pozwoliłam sobie trochę nagiąć fabułę. :P
~Inka~

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
LUBISZ = OBSERWUJESZ